Wypadałoby podać jakieś argumenty na rzecz jeżdżenia bez włączonych świateł za dnia po zatłoczonym mieście stołecznym… Czy jednak warto marnować czas na formalizmy i oczywistości? Auto wlokące się 5 km/h w korku na Wisłostradzie marnuje paliwo i zatruwa środowisko w żaden sposób nie realizując fantastycznych założeń organizatorów łajdackiej hucpy o refrenie „Będzie bezpieczniej i mniej wypadków”. Jest to oczywiste i nie wymaga dalszych komentarzy.
Niemniej bardziej wymagający tzw. prawomyślni kre… pardon… obywatele mogą zdroworozsądkowy argument odrzucić i zażądać konkretów na piśmie. Świetnie, mogę to życzenie spełnić.
Zespół Profilaktyki i Analiz Biura Ruchu Drogowego KG Policji opublikował dokument pt. „Wypadki drogowe w Polsce w 2010 roku”. Zawarte w nim informacje statystyczne jednoznacznie wskazują na brak związku marnowania prądu i żarówek z bezpieczeństwem na drogach.
I. W 2010 roku doszło do 38 832 wypadków, w których śmierć poniosło 3907 osób. Są to kwoty niższe od tych z 2009 roku, ale…
II. W 2010 roku doszło do 416 075 kolizji, co w porównaniu do 2009 roku stanowi wzrost o 9,1%.
Wnioski: liczba poszkodowanych maleje dzięki lepszej opiece medycznej i coraz lepszej jakości samochodowych systemów chroniących życie. Jednocześnie ilość kolizji rośnie, chociaż światła mijania oślepiają nas przez cały rok.
III. Do największej ilości wypadków dochodzi w miesiącach letnich, kolejno: w sierpniu, czerwcu i lipcu. Czyli w miesiącach, kiedy dni są najdłuższe. Światła mijania najwyraźniej nie pomagają.
IV. Najwięcej wypadków zdarza się za dnia, między godziną 11 a 20. Tutaj również jakoś nie widać zbawiennego wpływu rozładowywania akumulatorów na bezpieczeństwo.
V. 57,7% ogółu wypadków przytrafiło się w dobrych warunkach atmosferycznych, 69,4% ogółu miało miejsce za dnia! Światła oczywiście wszyscy uczestnicy mieli pokornie włączone.
VI. Spośród wszystkich rodzajów wypadków drogowych, na pierwsze miejsce wysuwają się zdarzenia, które zakwalifikować można do kategorii „zderzenie się pojazdów w ruchu”. W 2010 roku wypadków takich było 19 204, co stanowiło 49,5% ogółu, śmierć w nich poniosły 1 693 osoby (43,3% wszystkich zabitych), a ranne zostały 27 334 osoby (55,8% ogółu rannych). Jak widać – włączone światła mijania nie pomagają.
VII. Najlepsze jest jednak to: Następnym najczęściej występującym rodzajem wypadku, było „najechanie na pieszego”. Takich zdarzeń było 10 974 (28,3%), w ich wyniku zginęło 1 220 osób (31,2%), a 10 414 zostało rannych (21,3%). Oto prawdziwy, morderczy efekt palenia żarówek za dnia – zmniejszone bezpieczeństwo nieoświetlonych uczestników ruchu.
VIII. Przy okazji, kamyczek do ogródka socjopatów od „Prędkość zabija”. W 2010 roku na autostradach i drogach ekspresowych doszło do 1,1% ogółu wypadków, w których zginęło 1,6% ogółu zabitych. Decyduje, jak widać, nie prędkość, lecz jakość drogi.
IX. A na koniec słówko o tak zwanych „nietrzeźwych”. Gdyby ufnie podchodzić do potępieńczych wrzasków dochodzących z mediów, można byłoby przypuszczać, że pijani są jakąś plagą, której wyeliminowanie zmniejszy ilość wypadków o co najmniej połowę. Tymczasem w 2010 roku nietrzeźwi uczestnicy ruchu spowodowali 3 486 wypadków (8,9% ogółu), w których zginęły 352 osoby (9%), a rannych zostało 4 397 osób (8,9%). Resztę – ponad 90% wypadków – spowodowali trzeźwi posiadacze państwowych łask jazdy.
Mła osobiście już skończył z gadaniem i przeszedł do czynów – od czerwca nie włączam świateł mijania podczas jazdy w dzień.
W ciągu tych kilku miesięcy razy wielokrotnie mijałem policyjne patrole – funkcjonariusze najwyraźniej nie mieli nic przeciw mojej antyoślepieniowej demonstracji, jako że ani razu nie zareagowali. I słusznie, przecież nikomu krzywdy nie robiłem.
Polaku, wyłącz te głupie światła, nie daj z siebie robić idioty!
