xiazeluka xiazeluka
2722
BLOG

Dlaczego Polska przestała wygrywać bitwy?

xiazeluka xiazeluka Polityka Obserwuj notkę 66

 

Red. Marek Magierowski w ostatnim numerze „Uważam Rze” zadał sobie trud wymienienia pięciu powodów do dumy z bycia Polakami. Moim skromnym zdaniem powinien sobie postawić większe wymagania, jako że wysiłek  okazał się być ponad jego możliwości.
 
Powód pierwszy to zgrana do cna „wytrwałość”, czyli umiejętność podniesienia się po niepowodzeniach, zaborach, jarzmie komunizmu etc. Nie wdając się w szczegółowe rozważania czy spostrzeżenie do jest słuszne czy nie, można jednak z miejsca zauważyć, że jest to pretekst do dumy mało oryginalny. Daleko nie szukając: nasi południowi sąsiedzi dłużej niż Polska nie posiadali własnego państwa, tak samo jak i my byli pod buciorem komunizmu, tak samo wybili się na niepodległość. Wynika z tego, że „wytrwałość” nie jest szczególną cechą rozpoznawczą Polaków.
 
Powód drugi red. Magierowski nazwał „zmysł wojownika”. I ten punkt chciałbym dokładniej rozważyć.
 
Uzasadnienie Kolega redaktor poczynił następujące:
 
Polscy żołnierze […] zazwyczaj wygrywali wielkie bitwy i drobne potyczki dzięki świetnemu przygotowaniu, dobrej taktyce, inteligencji, czasami sprytowi. Nasze zwycięstwa były często kluczowe dla przebiegu wojen. 10-minutowa szarża polskich szwoleżerów w wąwozie Somosierra […] zdobycie Monte Cassino […] generał Stanisław Maczek […] był jednym z najznakomitszych dowódców wojsk pancernych podczas II wojny światowej, obok George’a Pattona oraz […] Heinza Guderiana. […]
Tak czy inaczej, Polska przez stulecia wychowała wielu znakomitych dowódców i mam nadzieję, że podtrzymamy tę tradycję.
 
Tak to właśnie jest, kiedy chce się postawić wystawny gmach, lecz nie ma skąd wziąć marmuru na budowę. Skleca się więc byle szałas, dla niepoznaki oklejając kolorowym papierem upstrzonym napisami „jakiż cudny pałac”. Jeśli ktoś patrzy na świat sercem, to może da się nabrać.
 
Kiedy Polacy samodzielnie odnieśli ostatnio jakieś duże zwycięstwo? Kiedy armia dowodzona przez Polaka wygrała decydującą batalię? Kiedy polskie siły zbrojne zwyciężyły w całej kampanii? No, to bardzo proste: zaledwie 91 lat temu w „osiemnastej decydującej bitwie w dziejach świata”. Gdy jednak spytać o kolejną wiktorię podobnego formatu, to zaczyna się coraz bardziej nerwowe przeglądanie coraz starszych kartek kalendarza. Z rosnącym przerażeniem uświadamiamy sobie, że w perspektywie trzech wieków nie umiemy wskazać odpowiedniego przypadku. Ostatnie wielkie zwycięstwo w polu odniósł Jan III Sobieski w II bitwie pod Parkanami. Właśnie mija 328 lat od tego wydarzenia. W ciągu 328 lat Polacy odnieśli jeden jedyny sukces w bitwie warszawskiej – i koniec. Dobrze, niech będzie – przyjmijmy datę graniczną na 1945 rok, później żadnych wojen już nie toczyliśmy. Wynik? Niewiele lepszy, 262 lata bez sukcesów. Coś tu nie tak z „zmysłem wojownika”…
 
„Zaraz, chwileczkę”, ktoś zakrzyknie, „A Racławice, Ostrówek, Iganie? A Somosierra, Monte Cassino, Falaise? Czyż polscy wojownicy nie stawali tam mężnie i zwycięsko?”
 
Owszem, stawali i zwyciężali. Tyle, że albo w składzie obcych wojsk, będąc jednym z wielu elementów wielkiej międzynarodowej maszynerii, albo też samodzielnie, lecz bez żadnego znaczenia strategicznego. Wszystkie wielkie/decydujące bitwy oddziały polskie przegrywały lub remisowały (Raszyn 1809).
 
Dla dodania sobie ducha wyolbrzymia się drobiazgi. Pan redaktor Magierowski postanowił pokrzepić serca rodaków opowieściami z mchu i paproci o „naszych zwycięstwach w wąwozie Somosierra i pod Monte Cassino”. W istocie polskie oddziały w obu bitwach odegrały jedynie mniejszą (we Włoszech) lub większą (w Hiszpanii), same o końcowym wyniku nie decydowały. „Zdobycie Monte Cassino” brzmi efektownie, lecz nie ma pokrycia w faktach (wzgórze klasztorne zostało zajęte przez pieszy patrol po tym, jak Niemcy wycofali się z linii obronnych). Szarża lekkokonnych pod Somosierrą udała się dzięki poszerzeniu klina wybitego przez polską jazdę francuską piechotą. I tak dalej.
 
Ze zwycięstwami więc krucho, chociaż ponoć Polska przez stulecia wychowała wielu znakomitych dowódców. Zdanie to odpowiada stanowi faktycznemu o ile chodzi o stulecia. Rzeczywiście, Bolesław Chrobry i Bolesław Krzywousty wyznaczyli trudny do prześcignięcia poziom militarnej biegłości, do którego sporadycznie dobijały niektóre dzielnicowe książątka. Później, w XVI-XVII wieku, to szczyt polskiej sztuki wojennej: Zamoyski, Krzysztof „Piorun” Radziwiłł, Chodkiewicz, Żółkiewski, Koniecpolski, Sobieski – to europejska ekstraklasa. Tyle, że po Sobieskim spadliśmy do ligi podwórkowej. Nigdy później nie dorobiliśmy się wojenników miary staropolskich wodzów, przeciętnie zręczni wyrobnicy (Poniatowski, Prądzyński, Chłopicki, Bem) lub przereklamowane beztalencia (Kościuszko - zasłynął, słusznie zresztą jako znakomity fortyfikator; jako wódz armii polowych się skompromitował). Przywołany imiennie przez red. Magierowskiego generał Maczek to jednak nie klasa Pattona czy Guderiana – nie dlatego, że brakowało Maczkowi umiejętności, lecz dlatego, że nigdy nie dowodził całymi korpusami lub armiami, w związku z czym nie sposób porównywać go do wymienionych konkurentów.
 
Możliwe zatem, że powodem braku zwycięstw jest brak utalentowanych wodzów. Coś się nagle załamało, horyzonty polskich dowódców gwałtownie się zawęziły. Skąd to się wzięło – przyczyn można podać wiele, począwszy od politycznych przyczyn upadku wojskowości w XVIII-wiecznej Rzeczpospolitej, a skończywszy na wymuszonej okolicznościami epoki zaborów bezczynności. Trudniej zdiagnozować przyczynę niepojawienia się nowych talentów w II RP, czyli w zasadzie ostatnim możliwym do wzięcia pod uwagę okresie umożliwiającym wybicie się ponad przeciętność. Żaden z weteranów wojny polsko-bolszewickiej nie utrzymał poziomu – przyzwoity dowódca, jakim był Rydz-Śmigły, do stanowiska Naczelnego Wodza nie dorósł. Cały sztab generalny zresztą nie popisał się opracowując plan obronny Z. Bohater walk nad Wkrą, Władysław Sikorski, rozmienił się na drobne ciągiem błędnych decyzji w 1940 roku. Kolejne pokolenie dowódców, przypadkiem wyniesionych za wysoko, to już rozpacz – Bór-Komorowski uśmiercił Warszawę, Okulicki u jego boku odegrał najbardziej haniebną rolę w intrydze zmierzającej do wywołania bez potrzeby powstania.
 
Obecnie, kiedy taktyka działania sił zbrojnych coraz bardziej opiera się na elektronice, powrót do czasów wybitnych wodzów armii masowych jest niemożliwy. Pozostaje nam wspominać czasy chwały bez nadziei na odświeżenie Panteonu nowym pomnikiem.
 
xiazeluka
O mnie xiazeluka

Demotfukracja to dwa wilki i owca głosujące menu na obiad. Wolność to uzbrojona po zęby owca kwestionująca wynik tego głosowania. /B. Franklin/ Kosovo je srpsko  39 hipokrytów się Mła boi (banuje): Hurrapatriota ignorant Cenzor tow. Żyszkiewicz Cenzuraobywatelska Mimoza Osiejuk Konkluzja - idiotka Szukająca Prawdy banami Jeremy F - pocieszny tchórz Kserokopiarka Wiesława Regularny debil Scholi - tchórz i kłamca Oldshatterhand - lubi tylko tych, którzy go podziwiają Troll Świrski Aerozolinti - hipokryta i tchórz Vitello - zarozumiały tchórz Stary Wiarus Free Your Mind Aleksander Ścios kokos26 El Ohido Siluro Nurni uśmiech losu Freeman Wyrus (rzekomo wolnościowiec) Publikacje "Gazety Polskiej" Joanna Mieszko-Wiórkiewicz grzechg maciekimaciek - kłamca Jeremiasz Paliwoda vel Zawiesia lem, pieniacz-emeryt Jerzy Korytko się jeży Peemka - kłamca i fałszerz towarzysz Krzysztof Ligęza kerimad64 Mała Mi - przemądrzałą gimbaza JohnKelly - rewers polonisty i logika Adamkuz - tchórz Maciej walczący z faktami Stary towarzysz Dyletant cartw Propagandzistaobywatelski

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka