Podatek oczywiście dobrowolny, płacony na zasadzie ubezpieczenia. Ci, którzy nie chcieliby go płacić, ponosiliby pełne koszty akcji ratowania ich oszczędnych osób.
Oczywiście na początku należy przywrócić naturalną potrzebę człowieka i zlikwidować totalitarne przepisy zabraniające wolnym ludziom posiadania broni. Człowiek od najdawniejszych czasów najpierw brał do ręki kawał solidnego kija albo poręczny kamień, a dopiero potem smarował graffiti na ścianach jaskini czy załatwiał fitness dla swojej samicy. Nawet uśmiech to atawistyczna pozostałość – odstraszająco-ostrzegawcze szczerzenie kłów. Terror socjalistów polegający na dyskryminacji w dostępie do ręcznej artylerii jest więc godzeniem w najbardziej ludzkie cechy człowieka. To elementarne.
Kiedy zatem sytuacja wróci do normalności, każdy będzie mógł bronić swój dom przed ewentualnymi napastnikami, wyręczają c ten sposób policję, która przecież i tak nie ma właściwości Anioła Stróża, więc siła rzeczy zawsze piersią swoją nas nie zasłoni. Oczywiście jeśli sytuacja jest krytyczna, to wzywamy via 112 odsiecz, to żadna ujma.
Pozostaje jeszcze kwestia co zrobić z tymi, którzy z rozmaitych względów wzdragają się przed staniem się prawdziwymi mężczyznami i odmawiają zabezpieczenia broni do ochrony siebie i swojej rodziny? Dekady perfidnego socjalizmu pozostawiły trudne do przezwyciężenia ślady w mentalności istot ludzkich, wielu wbrew swoim naturalnym skłonnościom z pistoletami, rewolwerami, karabinkami i szotganami nie chce mieć niczego wspólnego. Wstydzą się, boją, wymyślają surrealistyczne argumenty. Takich, rzecz jasna, nie wolno zostawić na lodzie, niemniej należy ich obciążyć kosztami akcji ratunkowej – społecznej interwencji sąsiadów lub przyjazdu opancerzonej policji. Po prostu obciążyć podatkiem za zwalanie swoich obowiązków na innych. Rozwiązanie proste, uczciwe i nikogo nie traktujące niesprawiedliwie.